piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 8

Otwieram drzwi i staję zaszokowana patrząc na osobę która znajduje się w środku .
- kto cię wpuścił ? -jęknęłam. Naprawdę nie miałam ochoty ani na rozmowy , ani na towarzystwo.
- pytanie brzmi : co się ugryzło? - Max podniósł się z mojego łóżka i usiadł prosto.
- chciałeś coś więcej niż mnie zdenerwować?
- mój życiowy cel - zdenerwowanie cię - został osiągnięty. Mogę odejść w pokoju - odciął się.
- i amen. O której pogrzeb ?
Westchnął.
- chciałem pogadać o ....- przerwał mi jego dzwoniący telefon.
- czekaj chwilę... Tak... Nie za bardzo ... Nie ... Od początku mówiłem nie , nie podoba mi się ten pomysł... Może Nathan ? ... Do jutra , Nano - koniec rozmowy - muszę spadać. Przyjadę po ciebie jutro i ... 13 pasuje ?
- chciałam popracować. 16 ?
- jasne ! Do zobaczenia o 16 , jutro pogadamy o wszystkim. Pa , mała nie denerwuj się - otworzył już sobie drzwi.
- pa . Ej , Max !- krzyknęłam za nim - kto cię wpuścił?
- twoja mama - wyszedł. Szczęście , że nie była pijana. Nie lubię gdy ktoś odwiedza mnie kiedy pani Carter jest w domu.
Podeszłam do szafy i wybrałam stare , za krótkie spodnie dresowe i zwykły szary podkoszulek. Weszłam do łazienki zdjęłam ubrania , po czym wślizgnęłam się do wanny z gorącą wodą , którą napuściłam gdy tylko przekroczyłam próg łazienki. Umyłam też włosy i dłuższą chwilę leżałam w cieplutkiej wodzie. Kiedy moje place zaczęły się marszczyć - wyszłam. Wytarłam się ręcznikiem , a potem wciągnęłam na siebie przygotowane rzeczy. Nałożyłam maseczkę na twarz , a puste opakowanie wyrzuciłam do śmietnika.
Podeszłam do biurka i włączyłam laptopa. Max miał ostatnio follow spree , kilka osób pisało mi żebym pomogła im zdobyć follow . Skopiowałam ich username'y i wysłałam do George'a w wiadomości prywatnej.
Anthony akurat coś tweetną. Przygryzłam wargę i sprawdziłam.
I think she got me
Weszłam w niego , była to piosenka Midnight Red . Włączyłam ją od razu. Zaczynała się nawet fajnie , ale po chwili poszłam myć maseczkę więc nie słyszałam całej. Osuszyłam twarz. ' She go me' siedziało mi to w głowie. Kto ? O kim on myśli?
Raczej nie o tobie.
Zamknęłam laptopa i poszłam jeszcze na dół po szklankę wody. Gdy wróciłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko , wtuliłam w poduszki i zasnęłam dosłownie po paru minutach.

*** 


Wstałam z łóżka w zaskakująco dobrym humorze. Nie spodziewałam się , że będzie tak po wczorajszym dniu.
Gdy wychodziłam z domu , ubrana w jeansy i za dużą niebieską bluzę , nadal byłam uśmiechnięta. Mam nadzieje , że ten dzień będzie lepszy od poprzedniego.
- Dzień Dobry ! - przywitałam się z JB i Tarą - jak tam ?
- hej , Mer - posłała mi uśmiech kobieta - mamy zamiar przygotować imprezę na Halloween...
- i to ma nam pomóc utrzymać tą knajpę - przyznał szczerze mężczyzna. Zazgrzytałam zębami i poszłam się ubrać w fartuszek. Zaczęłam obsługiwać klientów , których było zaledwie kilku przez cały dzień. Dziś był jeden z dni kiedy zarabialiśmy minimalnie mało.

- nie wiem czy jutro będę - powiedziałam kończąc swoją zmianę. Znając Maxa zostanę u nich na noc.
- przy takim ruchu damy sobie radę sami - posłała mi delikatny uśmiech - miłego dnia.
- wzajemnie i wszystko będzie dobrze - przytuliłam ją i już miałam wychodzić , gdy ktoś do nas podszedł.
-szukam... - zaczęła czytać kartki - Dziewczyny Od Kawy Która Psuje Sesję , to ty ?
- słucham? - zdziwiłam się jej wypowiedzią .
- jestem z agenci zajmującej się zatrudnianiem profesjonalnych modeli. Ma pani zaproszenie na casting , jeśli będzie pani miała tyle szczęścia , wygra go pani i zostanie oficjalną modelką DK Model Management's
 - wręczyła mi beżową kopertę ze złotym logiem firmy. 
- d-dziękuję - wydukałam. Kobieta o rudych włosach , w średnim wieku pożegnała się z nami i wyszła z lokalu. Potrząsnęłam głową i wolnym krokiem ruszyłam do domu , sprawdzając zawartość koperty. Miejsce 'imię i nazwisko' zostało puste z przyczyn wiadomych - nie znali mnie. Dziwne jest to , że widzieli mnie raz czy dwa i tak szybko podjęli decyzje o tym , aby dać mi szanse. Nie wierze , że cokolwiek osiągnę w tej dziedzinie reklamy.
- coś się stało ? - odwróciłam się szybko. Matka , była już w domu.
- nie , nic. Jak w pracy ?
- pamiętaj , że robię to tylko dla ciebie . Dla ciebie...- przestałam słuchać. Wzięła łyka drinka , a ja wymknęłam się na górę.
Od razu wiedziałam co ubiorę dzisiaj. Sukienka którą kupiłam ostatnio z Kelsey jest boska i będę w niej wyglądać zajebiście - jak to ujęła Kels. Udajmy , że zaufałam jej w tej sprawie. Wybrałam do tego brązowe botki za kostkę , na małym obcasie. Zaczęłam zastanawiać się czy nie przesadziłam , może jednak się przebiorę? Nie. Zostaje tak jak jest i tyle.
Zbiegłam na dół i chwyciłam batonik z szuflady i zjadłam go całego prawie od razu. Sprawdziłam czy mam czyste zęby i wyszłam przed dom. Po kilku minutach podjechał Łysy , otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera.
- lepszy humorek masz , mer ? - zagadnął od razu.
- o wiele , bo nie musiałam oglądać twojej krzywej twarzy , braciszku - wystawiłam język w jego stronę.
- tą twarz kochają miliony kobiet , maleńka - zagwizdał.
- idiota.
-idiotka - odparował.
- debil.
- debilka.
- bez mózg.
-bez mózgownica ? Jest takie słowo? - zawachał się. Odpowiedziałam mu głośnym śmiechem. Tak , Max był jedyny w swoim rodzaju.

***


- mogłeś mi powiedzieć ! - syknęłam kiedy przekroczyliśmy próg. Od razu rozpoznałam śmiech Erica i głos Coltona.
-niespodzianka , Mer - wyszczerzył się. Poprawiłam sukienkę i weszłam do środka. Przywitałam się kolejno z : Nathanem , Tomem , Coltonem , Jayem , Ericem , Thomasem .
- hej - rzuciłam tylko do Thonyego lekko zachrypłym głosem , bo zaschło mi w gardle nagle. Nie odpowiedział , kiwnął tylko głową.
- częstuj się- zaprosił McGuiness wskazując na piwo. Złapałam butelkę z chęcią. Zajęłam miejsce koło Maxa i zaczęłam sączyć piwo siedząc cicho i wsłuchując się w rozmowy (czytaj : krzyki) reszty.
- powiedz mi o co chodzi - szepnęłam do Maxa.


- idź do mnie- odpowiedział tylko i wrócił do rozmowy. Lekko chwiejnie wstałam , bo zaszumiało mi w głowie kiedy nagle podniosłam się. Wchodząc po schodach czułam na sobie wzrok Anthonyego. Czy myślał , że to szansa na rozmowę? Nie sądzę.
- pa, Mer ! - usłyszałam krzyk Parkera kiedy byłam w połowie drogi po schodach. Jechał do swojej dziewczyny, dlatego nie pił.
- pa Parker - z dołu dobiegł do mnie śmiech. Fakt , zabrzmiało to jak 'Pa-Parker ' , niby zająkałam się.
Z trudem dotarłam do pokoju Maxa i zajęłam miejsce na fotelu. Nie zapaliłam światła , nie mogłam znaleźć włącznika światła.
- tłumacz się - zaleciłam , gdy tylko drzwi się otworzyły. Usłyszałam głośne westchnienie.
- nie polubiłaś mnie w taki sposób jak ja na to liczyłem...- Anthony ! To nie jest Max. Odwróciłam się i byłam pewna mimo , że widziałam tylko zarys sylwetki Ladao- nie jestem dobry w wyznawaniu uczuć , dlatego nie miałem dużo dziewczyn. Szczególnie tych , na których mi zależało....
- Anthony , nie mu ... - przerwał mi.
-muszę. Podobasz mi się , ale nie wyglądało to tak jakbyś ty mnie polubiła...
- może dlatego , że to wszystko jest ustawione ?! - nie wytrzymałam. Alkohol w mojej krwi spowodował uwolnienie się emocji.
-co ? -podszedł bliżej.
- błagam ! Wiem , że Max to wszystko ustawił ! - krzyknęłam.
- co ? - powtórzył się - nie.
- nie , Summer - fajnie. Teraz dołączył George - chodziło mi o Erica. Miał jedynie potańczyć z tobą w dyskotece. On nic nie wiedział - to była prawda. Światło zapaliło się i spojrzałam na Anthony'ego. Patrzył na mnie , a gdy nasze spojrzenia się spotkały , zrozumiałam , że zależy mi na nim. - przepraszam - powiedziałam słabo.
- pozwól , że powtórzę : CO?!?! - wydarł się Anthony. Był zły . Nie ma szans. Westchnęłam smutno. Zrobił dwa duże kroki w moją stronę i objął. Pachniał delikatnymi perfumami i sobą- ty mnie przepraszasz ? TY?! Nie masz za co , nie masz za co. To ja , ja...
- Thony - zachciało mi się płakać.
- ej , ale nie płacz. Słonko , nie płacz - powiedział do mojego ucha - nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię pocałować , ale nie zrobię tego , bo oboje piliśmy. To ma być twój ostatni pierwszy pocałunek - ostatnie słowa wyszeptał do mojego ucha. Chwile potem wyszliśmy z pomieszczenia trzymając się za ręce.


______________________________________________________________
Dla tych którzy tak bardzo pragną pocałunku Summer i Anthony'ego. Zastanawia mnie jedno : jak nazwać ten ship ? Macie jakieś pomysły ?
Summer Tepesh + Anthony Ladao = ?

P.S
Nie przyzwyczajajcie się do tak długich rozdziałów 

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 7

Dwa dni. Dwa dni Anthony nie odezwał się ani razu. Nie powinno mnie to zmartwić , w końcu nie znaliśmy się dobrze i może on woli nie znać mnie lepiej. Myślałam ' Może nie wie jak zacząć...? ' , więc chciałam mu ułatwić decyzję i napisałam :

Do : Anthony MNR
Hej  :)
Zapomniałeś mi wyjaśnić co się stało z twoim telefonem <Colton , banany> . Może znów się spotkamy?

Narzucasz się , jesteś zbyt nachalna - karciłam się wieczorem za tą wiadomość. Skoro nie odpisał to znaczy ,że nie chce się spotkać. Nie spodobałam mu się. W końcu nie jestem ani ładna , ani bogata , ani inteligenta.

Wcześniej przyszły do mnie myśli o Maxie. Jeśli to prawda i jednak założył się z Thony'm o tą rankę to mam wyjaśnienie. Wystarczyło jedno spotkanie i cel zrealizowany. Ciekawi mnie ile jestem warta , o co był ten głupi zakład. Muszę porozmawiać z Maxem , może mi to wyjaśni.

The sun goes down , the stars... Rzuciłam się do telefonu. Odebrałam go szybko i przyłożyłam do ucha.
-Tak?- Anthony. To musi być on.
Ja do ciebie czy ty do mnie ? - usłyszałam głos Bretta w słuchawce . Zasmuciło mnie to.
- jak chcesz - mruknęłam już z mniejszą radością.
- czekam . Masz piętnaście minut - rozłączyłam się bez pożegnania.
***

Szłam chodnikiem patrząc na swoje nogi. Nie miałam najlepszego humoru , więc nie rozglądałam się .
Zapukałam do drzwi .
- Wchodź- brunet wpuścił mnie do środka.
- coś się stało?
-może się stęskniłem - wzruszył ramionami i usiadł na fotelu. Salon był głównie drewniany. Meble i podłoga były z ciemnych desek , na środku leżał wiśniowy dywan . Położyłam się wygodnie na białej sofie.
- chyba za Missy .
- fakt, za nią też. Jest jeden plus tej sytuacji : wolny dom - zaśmiał się. Jednak w jego oczach dostrzegłam smutek.
- oj tęsknisz za nią ! Nudzi ci się...- wytknęłam mu.
- trochę... - jęknął i rzucił we mnie poduszką , którą wziął z fotela obok. Nie zdążyłam się podnieść i dostałam prosto w twarz.
- nie dziwię się że nikt cię nie odwiedza skoro tak traktujesz gości! - wytknęłam język. Wydaje mi się jednak , że coś więcej go martwi. Wydaje się taki nieobecny , zmartwiony.
- Mów co u ciebie. Dawno się nie odzywałaś - zsunął się niżej tak , że prawie leżał.
- W pracy słabo , mało klientów , więc mało zysków. Zaczynamy wprowadzać jesienne menu , ale nie jestem przekonana czy kawiarnia wytrzyma zimę - przyznaje szczerze.
- JB się załamie jeśli nie. Ta buda to dorobek ich życia- stwierdza.
- miejmy nadzieję , że wszystko będzie ok - wzdycham. Wygładzam włosy ręką - wiesz... Podoba mi się taki jeden chłopak...- zaczynam niepewnie - tylko nie wiem czy ja mu się podobam - brunet nagle ożywia się i siada prosto.
- oho - przeciąga 'o' kilka sekund za długo , marszcząc brwi.
- Byliśmy na jednej randce , a teraz się nie odzywa... - wyjaśniam do końca.
- nie jesteś w jego typie. Nie zaprzątaj sobie nim głowy - mówi od razu .
- myślałam , że serio mu się podobam...
- wydawało ci się - zaprzecza . Zabolało.
- co ze mną nie tak ? Nie licząc matki - odchylam głowę w tył i czekam na jego rady.
- Nic. Jesteś świetną dziewczyną. Myślałaś o tym w inny sposób ? Może tu chodzi o niego, nie gustuje w pięknych dziewczynach ?
- nie pocieszysz mnie w ten sposób - bąknęłam i podniosłam się na łokciach patrząc w jego stronę - tłumacz się. Co gryzie ciebie?
- serio nic , nic ważnego. Chcesz coś do picia ? Wody ? - wstaje i kieruje się do kuchni.
- Nie. Spadam , skoro nie chcesz mi powiedzieć - idę w kierunku wyjścia.
- obrażasz się ? - wraca do mnie wolnym krokiem.
- tak , nie lubię kłamców - dodaje po zastanowieniu i naciskam klamkę.
- nie kłamię ! - zarzuca mi.
- jednak nie mówisz prawdy ! - trzaskam drzwiami i wychodzę gorzej zła niż byłam przed wyjściem. Do domu wracam zdenerwowana i dopiero gdy jestem w środku zdaje sobie sprawę , że pada. Mam mokre włosy i ubranie. Wchodzę po schodach mijając panią Carter jak gdybym jej wcale nie widziała. Otwieram drzwi i staję zaszokowana patrząc na osobę która znajduje się w środku ....


________________________________________________________
Tadadadam ! Dla wiernych czytaczy (one wiedzą ) : kolejny rozdział pojawi się za dwa komentarze i trzy dni. Nie jest za długi , wiem. To są jakby dwie części , właśnie dlatego kolejna będzie tak szybko.
Jak myślicie : kto to ? ^^
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE OPNINIE NA TEMAT MOJEGO OPOWIADANIA , DZIĘKUJE ŻE PISZECIE CO WAM SIĘ PODOBA właśnie dzięki temu wiem co pisać dalej i w jakim stylu.

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 6

Telefon leżący na łóżku zaświecił się kiedy wychodziłam w ręczniku z łazienki. Wzięłam go od razu do ręki i spojrzałam na wyświetlacz .

Od : Anthony MNR
Teraz to ja przepraszam. Nie miałem telefonu <wytłumaczę gdy się spotkamy > dwa słowa : Colton , banany. Już myślałem że mnie zbywasz. Dzisiaj ?

Do : Anthony MNR
O 16 ?
Nie zbywałabym cię xx


Od : Anthony MNR
Cieszy mnie to bardzo.
Potrzebuję jeszcze twój adres.


Do : Anthony MNR
Crossfield Road 8 Do zobaczenia .
Jeszcze w wilgotnych włosach wychodziłam z domu. Na sobie miałam luźną szarą koszulkę i zwykłe jeansy. Przywitałam się z Tarą , która dzisiaj pełniła wartę w kawiarni i wzięłam się za pracę .
Ruch nie był najmniejszy , ale nie było też pustek. Cieszyła mnie taka sytuacja .
- Proszę - dostałam do swoich rąk kopertę z wypłatą. W końcu ! Podziękowałam i odetchnęłam z ulgą opuszczając budynek. Do domu wracałam zadowolonym krokiem i cieszyłam się z nadchodzącego spotkania.
***
Za dwadzieścia szesnasta poczułam kłucie w brzuchu. Czyżbym się denerwowała ? Poprawiłam włosy , które były rozpuszczone i spojrzałam na swoje odbicie. Miałam na sobie rurki moro i czarną koszulkę. Na srebrnym łańcuszku widniało moje imię , ozdoba była prezentem od Maxa na moje dwudzieste urodziny. Jestem zadowolona ze swojego wyglądu - przyznałam kiwając głową do drugiej Mer.

Drzwi się otworzyły , usłyszałam to charakterystyczne skrzypnięcie. Podskoczyłam ze strachu , wybudzona z przemyśleń i pobiegłam do drzwi. Od razu mogłam pomyśleć, że to nie Anthony, on sam by sobie raczej nie otworzył.
- Wychodzisz ? - zapytała mama kiedy wieszała płaszcz na wieszak.
- Tak - odpowiedziałam . Nie miałam zamiaru z nią dłużej rozmawiać. Znów była trzeźwa , dziwne. Zdążyła wejść do kuchni gdy dzwonek do drzwi zadzwonił. Podskoczyłam ponownie. Gdy otwierałam drzwi serce zaczęło mi bić trzy razy szybciej.
- Hej - odezwał się pierwszy , gdy tylko mnie zobaczył. Miał na sobie zwykłe jeansowe spodnie i białą koszulkę.
- Hej - uśmiechnęłam się do niego. Zdałam sobie sprawę , że matka za chwile może przyjść zobaczyć kto dzwonił do drzwi i lekko mnie to zdenerwowało.
- jedziemy ? - zapytał pocierając wnętrzem dłoni kark.
- tak ! Ymm ... tak - przygryzłam wargę . Kurcze ! Zbyt głośno i szybko zareagowałam . Szłam za nim karcąc się w myślach.
- Mamy jakieś konkretne plany? - zadałam pytanie.
- Kino i kolacja - spojrzał na mnie na chwilkę tymi swoimi brązowymi oczami. Jeszcze bardziej się spięłam- chyba że ci nie pasuje ... Zawsze możemy je zmienić - zapewnił szybko. Pokiwałam głową przecząco. Nie pasowało mi to , ale nie wypada zmieniać czyiś planów. Reszta jazdy minęła cicho. Thony postukiwał palcami o kierownicę w takt nieznanej mi melodii. Starałam się patrzeć w okno i wymyślić jakiś temat do rozmowy jednak nic mi nie światło. - Nie lubię tłocznych miejsc - wypaliłam nagle. Przymknęłam oczy czekając na jego reakcję. Gdy nic nie odpowiedział spojrzałam na niego. Uśmiechnął się tylko patrząc przed siebie i jakby troszkę się uspokoił. Dopiero teraz dostrzegłam że się spinał. Denerwował się tak jak ja !

Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Przynajmniej tak twierdził Ladao . Co było przede mną ? Las. Za mną? Las. Po bokach? Las . Nie żebym aż tak nie lubiła tłumów! Mniej zaludniona mogła być już tylko pustynia !
-Chodź - podał mi rękę , którą ufnie złapałam. Pomagał mi przejść przez te wszystkie kłody i przeszkody na drodze. Nie znałam celu naszej podróży , mimo że tak często o niego pytałam. Przez czas który zajęło nam przejście szlaku zdążyłam się rozluźnić. Nawet żarty mojego towarzysza wydawały się dla mnie dość zabawne.
- Nie lubisz 'typowych' randek , hym? - pokazał ząbki. Randka. To jest randka. Mimowolnie wciągnęłam powietrze nosem. Dopiero teraz doszło to do mnie. Randka. A co innego, idiotko?!
- Nie lubię typowych zachowań : róża , komedia romantyczna lub melodramat ... - przyznałam.
- ... Kolacja , kino, spacer ? - dokończył i oboje się zaśmialiśmy.
- oh , ale włóczenie się po lesie jest mega oryginalne - zapewniłam go posyłając uśmiech w jego stronę.
- Bardziej oryginalny mógł być już tylko skok na bungee lub wycieczka do Australii - ponownie wybuchnęłam śmiechem.
- Wydaje mi się że kangury by mnie polubiły - przeskoczyłam przez kolejną kłodę.

***

- To było warte .... - zapomniałam słów z wrażenia. Z jakiegoś zapomnianego punktu patrzałam przed siebie. Było widać piękny Londyn który zaczynała pochłaniać mgła. Jednym słowem... Najlepszy widok świata! Poczułam zapach perfum Anthony'ego , który stał obok. Po chwili zdjął plecak i wyciągnął z niego koc. Położył go na starej ławeczce i zaprosił gestem ręki.
- Cieszę się że podoba ci się widok - powiedział.
- Masz tam może jeszcze kolację? - zażartowałam gdy wyciągnął wino z największej przegródki.
- Jeśli liczyć kanapki. Oczywiście sam...- pokazał opakowanie.
- kupiłeś! - przerwałam mu.
- zrobiłem - spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- i zapakowałeś , i dowiozłeś do sklepu. Kłamca ! - zachichotałam. Moment! Od kiedy ja chichoczę?
- masz śliczne oczy - tym razem od wypalił tak nagle , że aż się zachłysnęłam winem. Nie ważne że podstawka od kieliszka pękła i został sam kielich ( przez co Anthony potarł ręką kart , zauważyłam że robi to gdy się speszy lub zdenerwuje ) . Spojrzałam mu w oczy szukając oznaki że kłamie. Szukałam informacji o zakładzie z Maxem , jednak znalazłam tam smutek(?) przez brak akceptacji komplementu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szybko - ty też. Nie ! Tak się chyba nie mówi do mężczyzn...- złapałam buraka - ... Chodzi o to że jesteś przystojny - zdążyłam wypowiedzieć te słowa i klepnęłam się w myślach w głowę.
- Też jesteś bardzo atrakcyjna - przysunął się. Czy teraz będzie chciał mnie pocałować? Nachylił się lekko i ... Objął mnie ramieniem. Tylko objął. Patrzeliśmy za zachód , który wyglądał zjawiskowo z tego właśnie miejsca. Z tej łatwki , z objęć Anthony'ego.
***


-Dziękuje za dzisiaj , było na prawdę świetnie - kiwnęłam głową z wdzięcznością , kiedy odwiózł mnie pod dom. Spojrzałam w jego stronę i odpięłam pas.
- Mnie też się podobało . Miłego wieczoru - dorzucił jak wysiadłam. Podeszłam do drzwi odwróciłam się by sprawdzić czy do mnie nie podejdzie. Akurat ruszał. W filmach zawsze jest tak że gdy on ją odprowadza zaczynają się całować.

Westchnęłam i weszłam do środka. Zdjęłam buty , spojrzałam do kuchni. Pani Carter spała z głową na stole , pijana. Zaczęłam płakać gdy stawiałam stopy na trzecim schodku. Już teraz wiem czemu mnie nie pocałował, Maxowi chodziło o jedną rankę. Wszystko było ustawione.



_______
Rozdział :) Nowy wygląd ! Podoba się Wam ? 
Zapraszam do obserwowania !